środa, 29 czerwca 2011

…SEZON KONWENTOWY… part 1




 … uff. to było ciężkie parę miesięcy dla ekipy HMa… wszystko zaczęło się niewinnym projektem żeby przygotować jakiś komiks w ramach zajęć komiksowych zorganizowanych przez *Fila, tutaj w downtown WRO… przygotowaliśmy więc pierwszy numer HANDMADE’a z myślą o Warszawskich targach książki i towarzyszącej im imprezie FKW… wyszedł oczywiście pełen spontan i rzutem na taśmę daliśmy radę tradycyjnie odbierając paczki z drukarni dzień przed wyjazdem do Wawy.



CZ. 1 – Festiwal Komiksowa Warszawa FKW


 

Wypad do Stolycy wspominamy bardzo miło. Od razu – wielkie dzięki dla chłopaków od BICEPSA, którzy udostępnili nam kącik na swoim stanowisku w Pałacu, dzięki czemu mogliśmy w ogóle coś sprzedać z naszego szitu. Impra była bardzo spoko, zwłaszcza wieczorne części programu czyli mecz koszykówki i impreza w Planie B. 






Podczas meczu *Fila oczywiście ponosił testosteron, ale może dzięki temu ekipa Reszty Świata skopała dupsko Wydawcom przez co ci drudzy orzekli zgodnie koniec z rabatami na komiksy... sceny celebrowanie tego zwycięstwa w szatni po meczu, przypomniało mi lekcje WueFu z podstawówki, zwłaszcza widok zapadniętych klatek piersiowych komiksowej braci… W ogóle widok bandy spoconych komiksiaży w slipach, strzelających się po tyłkach z ręczników, frywolnie przy tym hihotających doprowadziłby nie jedną dziewczynę do płaczu, lub wstąpienia do zakonu sióstr Baetanek… 

Dżampreza w Planie B też dała radę, zwłaszcza że lokal obok była jakaś knajpa, do której można było wnieść swój alkohol i zapłacić kelnerowi 10 plnów tzw. korkowego. Polak potrafi – więc ruszyliśmy do żabki po winiacze i wykonaliśmy telefon do znajomego żeby wpadł z korkociągiem. 

Było dobrze, stolik obok siedział Andrzej Mleczko i Monika Olejnik, niestety nie zainteresowani odbywająca się w lokalu obok bitwą komiksową - cioty… no i oczywiście *Filowi po pijaku włączył się klasycznie tryb Predator i ruszył na łowy zaczepiając wszystkie okoliczne panny. Widok senseja wbijającego na parkiet w Powiększeniu z lampką szampana w jednej dłoni i paczką paluszków, o smaku oscypka, w drugiej był bezcenny. 


  
 Drugi dzień targów niestety spędziliśmy na wielkim kacu i szwędaniu się po mieście, więc Total Totalarum -odpowiednik Suma Sumarum- za dużo czasu na konwencie nie spędziliśmy… ale ogólnie to FKW dało radę i na pewno wbijemy na kolejną edycję...


2 komentarze:

  1. Kurna, chłopy, ja bym chętnie z wami winiacza obalił :D Byłaby opcja w Łodzi, jeśli z roboty uda mi się urwać? ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. jak najbardziej, obowiązkowo pojawimy się w Łodzi z kolejnymi niespodziankami komiksowymi i nie tylko i zabawimy tam te 2-3 dni na pewno!

    OdpowiedzUsuń